sobota, 21 sierpnia 2010

jak zwykle w formie!!!!!

ACID GRAĆ!!!!!! %#*@&# MAĆ!!!!!!!!!!!!!! Metalowy hicior tego lata!!!!


piątek, 6 sierpnia 2010

magia szaleńca?


Co takiego jest w Doors'ach poza tym, że jest to jedna z najlepszych kapel jakie w życiu słyszałem? :) na pewno jest ta mistyczność, nieprzewidywalność i szaleństwo, której nie dostajemy na co dzień zbyt dużo...Obejrzałem ostatnio dokument "When You're Srange", świetny, nieprzesadzony, po prostu prawdziwy i rzeczywiście pokazuje Morrisona w trochę innym świetlne niż film "The Doors" Olivera Stone'a z 1991 roku. Klawiszowiec Ray Manzarek tak wypowiedział się o filmie: 

"Film jest okropny! To wcale nie jest Jim Morrison! Film The Doors jest bardzo dobry, ale zupełnie nie przedstawia Jima, który został sportretowany jako ktoś nieustannie pijany. A tymczasem Jim Morrison był artystą, był poetą. Oczywiście, że pił, ale nie robił tego na okrągło i wcale się z tym tak ostentacyjnie nie obnosił. To był inteligentny, bardzo oczytany człowiek! A przy tym bardzo zabawny, a tymczasem w filmie The Doors nikt się ani razu nie śmieje. To bez sensu – myśmy się naprawdę świetnie bawili. Dlatego nie mogę się zgodzić z takim obrazem. Jest nieprawdziwy."

Oglądając ten dokument nie odnosi się oczywiście wrażenia, że Morrison jednak był święty...ćpał, pił, był kontrowersyjny, ogólnie ujeżdżał węża ;) ale to prawda, że był poetą, osobą inteligentną, wizjonerem...W pewnym momencie zaczął pokazywać ludziom czym tak naprawdę się żywią...skandalem w jak najpłytszym wydaniu najlepiej. Ale czego można się spodziewać po społeczeństwie, które 24 godziny na dobre w latach 60 i 70 chodziło zjarane i skwaszone, tak tak, tak było ;) Nie potępiam dzieciaków kwiatów, ale to tylko ludzie, bardzo specyficzni i ciekawi ale to ciągle ludzie, popełniają błędy jak każdy z nas...to samo było przeżywane po śmierci Cobaina. Kto przy zdrowym umyśle popełniłby samobójstwo dlatego bo jego idol to zrobił? Nieobliczalność zaprowadziła Morrisona na sam szczyt, a teksty zrozumieć do końca może tylko on sam bo wydaje mi się, że trzeba by otworzyć we własnej głowie właśnie te drzwi percepcji, które otworzył Jim, a na naszym "standardowym" poziomie świadomości raczej nie jest to możliwe...Słucham ich teraz cały czas. Niewyobrażalne jest dla mnie to, że taka płyta jak The Doors czy L.A Woman zostały nagrane w tydzień. W obecnych czasach wszystko musi być dopięte komputerowo...tragedia, nie o to chodzi w rock n rollu, chodzi o prawdę i szczerość, a tego panom z miasta aniołów na pewno nie brakowało, można się z tym zgodzić nie? Na koniec utwór, który zawojował moją głowę ostatnio...


niedziela, 1 sierpnia 2010

Ty...tylko Ty...

Tylko Ty...możesz uzdrowić swoje życie...