poniedziałek, 28 czerwca 2010

PJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJPJ

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA to już w czwartek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A dzisiaj już kończy się poniedziałek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jakie to jest piękne i prawdziwe!!!!!!!!!!!! MOVING FASTER WITH THE SPEED OF SOUND!!!!!!!!!!! Kampania Pearl Jam trwa na dobre, wszystko jeszcze raz przesłuchiwane, odczuwane i magazynowane na dysku mego umysłu, przypominam sobie koncert z Chorzowa i jak będzie w połowie tak zajebisty to już będzie idealnie!!!! Jeszcze sceneria morza, bryza, brzoza, zorza, Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaalicja uszczypnij mnie because boys are back in town!!!! 

piątek, 25 czerwca 2010

VIVA ESPANA!!!!!!!!!!!!!

I jeszcze jeden akcent dnia dzisiejszego...no co kibicem piłki nożnej też się jest:)))) VIVA ESPANA!!!!!!!!!

[*]

Obudziłem się dzisiaj i nie mogłem uwierzyć, że już rok minął od kiedy Michael Jackson nie żyje...Często spotykałem się z czymś takim, że ludzie się pytają: jak to, Jacksona słuchasz? Ja się wychowałem na Jacksonie!!!!! I ceniłem zawsze jego osobę tak samo jak choćby Eddiego Veddera czy Layne'a Stealeya. Nigdy nie powiedziałem na niego złego słowa!!!!!!!!Nie wierzę w żadne zarzuty jakie mu stawiano!!!!!!!! Spotkałem go dawno temu, osobiście podałem mu rękę, to wtedy było moje największe przeżycie. Wiem, że jakbym spotkał go ponownie zareagowałbym tak samo jak wtedy ten mały chłopaczek, który zobaczył swojego idola...Pieprzone media go uśmierciły i tego nie można wybaczyć bo ta historia cały czas się powtarza. Każdy z nas choć trochę kocha jego muzykę, więc stop obłudzie i hipokryzji, wyjdźcie z ukrycia ludzie i słuchajcie jedynego w historii KRÓLA POPU nie dlatego, że to jest modne tylko dlatego, że tak jest...THIS IS IT!!!!!!!!!


środa, 23 czerwca 2010

milczenie nie jest rozwiązaniem...

Czas dać odpocząć kablom...książka "Into The Wild" pod sen...


wtorek, 22 czerwca 2010

Będę walczył aby odzyskać to ponownie!!!!!!!!!!!!!!

Dawno bardzo nie słyszałem tak pięknego tekstu, energicznego, porywającego...I to już niedługo, bo za 9 dni usłyszę i zaśpiewam go w Gdyni...Czy ten utwór rozwiązuje trudne sytuacje życiowe? Nie wiem, ale na pewno napawa nadzieją i optymizmem, widać, że PJ coś odnalazł, coś naprawił, coś podniósł do góry, wyszedł z mroku, który na nich ciążył od Binaurala, ciężkie czasy minęły, stąd ta energia, odnalezienie własnych potrzeb i nowe podejście do życia...nie jestem psychologiem, ale nie da się tego nie zauważyć, FIGHT TO GET IT BACK AGAIN!!!!!!!!!!!!!!! To chyba mówi za siebie...A może panowie przypomnieli sobie czasy wczesnych lat 90...wtedy było fajnie nie? Nie, nie było, trochę inne emocje towarzyszą ludziom młodym, a śmierć Andy'ego musiała jakoś na nich wpłynąć. Ale czasami jest tak, że człowiek odnajdzie coś w życiu co go przy nim trzyma...I tak jest też tym razem...

I...

czwartek, 17 czerwca 2010

OH YEAH?!?!?!?!?!? YEAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

OH YEAH?!?!?!?!?!? YEAAAAAAAAAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OH YEAH?!?!?!?!?!? YEAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! PLEASE TURN ON THE LIGHTS SO I CAN SEE YOU ALL...WOW I CAN'T SEE THE FUCKIN' END OF YOU...WARSAW, POLAND YOU'RE FUCKING AMAZING!!!!!!!!!!!!! Kilka cytatów z dnia wczorajszego, bo właśnie tak było, było...FUCKING AMAZING...Powiem tak...nigdy nie byłem na takim koncercie, NEVER!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie wiem naprawdę od czego zacząć, więc chyba poprostu opiszę po krótce po kolei co się działo...Na koncert dotarliśmy ze świtą ok. godziny 17:20, niestety był to już czas dla Anthraxu, ale jeszcze załapałem się złapać kilka świetnych numerów. Od razu na wejściu słyszę OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOONLY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Fuck YEAH!!!!! Później I AM THE LAW pozamiatało trochę ludźmi, ale Belladonna trzeba przyznać, że wokal niesamowity cały czas, wysokie partie, niskie, wszystko na miejscu i ten taki nowojorski styl całego zespołu, Scott Ian jak zwykle skakał, śpiewał, bez wątpienia jeden z lepszych gitarzystów metalowych wszechczasów. Trochę zapomniany zespół ale koniecznie jak ktoś nie miał styczności, musi poznać, KONIECZNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dobra teraz przyszedł czas na Megadeth, tylko, że człowiek nie wielbłąd, musi pić, więc...koncert zespołu Megadeth odbył się pod kątem stania w kolejce 45 minut po piwo, ale poznałem kilka ciekawych osób i wymieniłem z nimi poglądy na temat koncertu przez co te 45 minut upłynęło w iście błyskawicznym tempie. Załapałem się na szczęście aby usłyszeć Symphony Of Destruction!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No dobra ale Slayer'a to już trzeba było zobaczyć, tego to nie przegapię!! Pod scenę (na ile to było możliwe bo już wtedy było miliard ludzi) i jazda. Uwielbiam takie zespoły, bo po prostu jedzie czołg przez cały plac koncertu, Araya jest bykiem i śpiewa jak na płycie...Mają tyle energii w sobie mimo prawie 30 lat istnienia, że spokojnie mogliby oddać trochę niektórym młodszym zespołom. Przypominam, że Araya ma 49 lat i nie gra bluesa tylko niczym kombajn zbiera żniwo za pomocą muzyki jaką piszę razem z zespołem...Same klasyki, bez wątpienia jest to zespół na który wybiorę się na pewno jeszcze w przyszłości...Na koniec SOUTH OF HEAVEN...salvation has come!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I oczywiście zamykające większość koncertów Slayer'a obecnie RAINING BLOOD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chyba nie muszę nic pisać...nie...nie muszę...zwłaszcza, że...JUŻ CZAS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Panowie z techniki zbyt długo nie bawili się z nagłośnieniem i dużo ludzi obawiało się jak to wyjdzie z dźwiękiem, który moim zdaniem w przypadku innych zespół był znakomity, najnowsze technologie robią swoje, naprawdę nie można było się do niczego przyczepić, a że jestem audiofilem i wszystko muszę mieć w najwyższej jakości to zawsze bardzo zwracam na to uwagę i z pełnym obiektywizmem podchodzę do tego zagadnienia...OK...Jak zwykle "Ecstasy Of Gold" Ennio Morricone jako intro...CIARY NA CAŁYM CIELE!!!!!!!!!!!!!!!!!AAAAAAAAAA...Tsss..Tsss...Tsss...Tsss... (dźwięki hi-hatu:))) I JAZDA!!!!!!!!!!!!!!! CREEPING DEAAAAAAAAAAATH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Światła, telebimy, nagłośnienie, naprawdę mocne uderzenie, ciężkie gitary, nie tam jakiś overdrive, metal siarka i to jest to!!!! Wszyscy pieprzą, że Urlich to bębniarz do dupy...tak? To zagrajcie na takich obrotach w jego wieku koncert 2 godzinny gdzie nie gra się ballad tylko pompuje ogromną dawkę emocji i szaleństwa w publiczność...Dla mnie jest mistrzem tak jak każdy w tym zespole. Świetny kontakt Hatfielda z fanami, rozmowy, oni bardzo dobrze wiedzą jak rozmawiać z tak niesamowicie wielkim tłumem...Pirotechnika rodem z Rammsteina, wielkie 20 metrowe słupy ognia po bokach sceny i trochę mniejsze na scenie...aż się ciepło zrobiło...Fajerwerki, wybuchy przed One, poczułem się jak na wojnie. NIE-DO-O-PI-SA-NIA!!!!!!!!!!!!!!!!! Każdy utwór to klasyk sam w sobie, również znalazło się kilka utworów z nowej płyty. Nie po kolei, ale na pewno było: Creeping Death, Master, Sad But True, Fuel, Blackened, One, Sanitarium, Fade To Black, Hit The Lights, Four Horseman, Seek and Destroy, For Whom The Bell Tolls, That Was Just Your Life, All Nightmare Long, Cyanide, Nothing Else Matters, Enter Sandman, Stone Cold Crazy...i jeszcze coś ale nie pamiętam co;) Koncert trwał 2 godziny w niesamowitej oprawie, nie spodziewałem się czegość takiego, 198 zł za taką imprezę to śmiech na sali (to dla tych wszystkich co mówili,że za drogo;). Na koniec James powiedział piękne słowa..."Gramy już prawie 30 lat i cały czas jesteśmy razem, tak jak cała WIELKA CZWÓRKA...W jakim innym gatunku muzycznym poza rock n roll'em zdarza się coś takiego?"...fakt...patrzę na opisy gg ludzi, którzy byli na koncercie...cytuje pewną osobę..."niezapomniane wrażenia"...Do następnego...Siup!!


środa, 16 czerwca 2010

Ten post nie wymaga tytułu, bo cała POLSKA wie co dzisiaj się dzieje w Warszawie!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ci co idą niech się radują, a Ci co nie, niech żałują!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak powiem...BLACKENED!!!!!!!!!

\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/

niedziela, 13 czerwca 2010

20 lat minęło...jak jeden dzieeeeeń :))))

Tak w ramach wyborów prezydenckich...nienawidzę polityki, ale jak mam świadomość, że ten człowiek podejmuje pewne decyzje za mnie to...śmiać mi się chce i muszę wyrazić tę myśl na blogu w jakiś sposób :D:D:D:D:D 20 lat minęło...A WALDEK CAŁY CZAS SIĘ BOI!!!!!!!!!!!! :D:D:D:D:D:D

sobota, 12 czerwca 2010

Niczym 10 tonowy młot!!!!!!!!!!!!!!!!

"Usłysz mnie...słowa, które przysięgam...żadnego pieprzonego żalu" AAAAAAAłłłłłłłłłłł Tak właśnie niejaki Robert Flynn z zespołu Machine Head wykrzykuje słowa w utworze otwierającym płytę Through The Ashes Of Empires, czyli Imperium. No co? Że ja niby tylko w grunge'u siedzę? Nie nie nie nie nie nie, moje życie to również długa jak narazie niekończąca się przygoda z metalem, bardzo różnie pojmowanym, szukam ściany dźwięku, rozpędzonego pociągu, czołgu, który miażdży wszystko niczym TEN TON HAMMER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Znajduję ulgę w MH bo mięsa tu nie brakuje, i to już od czasów Burn My Eyes...No proszę was...wejście do Davidian na bębnach?!?!?!?!? Chyba nic nie muszę pisać, zainteresowani wiedzą o co chodzi...A ich koncert w Proximie parę lat temu...istne szaleństwo i totalna miazga...Jak już koleś na wózku inwalidzkim wjeżdżał w młyn pod sceną to znaczy, że koncert musi być dobry;) pozdrawiam tego odważnego człowieka w tym miejscu!! Twoje zdrowie...Niesamowita dawka energii, pozytywnej agresji, emocji i PAZURA niczym Edward Nożycoręki...Odkurzam płytę na stojaku CD, do odtwarzacza i zaczyna się opowieść prowadząca przez zgliszcza imperiów. Niech doprowadzi mnie do zbawienia, a wolność niech wybrzmi w odgłosie wystrzału z shotguna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

P.S. solówka w utworze InThe Presence Of My Enemies (zaczyna się w 4:05) jedna z lepszych jakie kiedykolwiek słyszałem...

P.S.2. nie było mnie przez chwilę bo...tak!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 3 czerwca 2010

oczy upadłego anioła...

Wielkim artystom zdarzają się wielkie rzeczy...Niewątpliwe panowie z zespołu Tool do takich należą. Haaaaa, jeszcze lepiej, panowie z A Perfect Circle też do takich należą, dla niektórych to chyba nawet jeszcze bardziej...Daaaawno temu napotkałem gdzieś wersje akustyczne ich bardziej lub mniej znanych utworów. APC zawsze odznaczało się pewną zmysłowością i tajemniczością, trochę jak Anathema, chociaż nie można porównywać tych dwóch kapel ani pod względem muzycznym ani tekstowym, chodzi o ogóle nastawienie...Perfekcyjny Okrąg prezentuje o wiele bardziej brudne i mroczne podejście do sprawy, a niegdyś z długimi włosami Maynard wyglądał niczym z "thrillera" "Klątwa", który zresztą jest jednym z głupszych filmów tego typu jakie oglądałem ;) No ale o czym mowa? Mowa o muzyce i wyżej wspomnianych wersjach unplugged...Czasami robię tak, że odpalam program do mp3 i naciskam losowe wybieranie aż nie poleci coś ciekawego...Dzisiaj zatrzymałem się na APC - 3 Libras podpisanego jako acoustic. Świetna aranżacja, brzmienie i wokal. To wszystko tworzy niespotykany nigdzie indziej klimat, tak bardzo charakterystyczny właśnie dla nich. Szkoda, że w Polsce ich jeszcze nie było, mogliby zamiast "Narzędzia" wystąpić przed publicznością z środkowej Europy dla odmiany...Chociaż chyba MJK jest obecnie bardziej zajęty swoją winiarnią niż muzyką, a może się mylę? A może nie...Nie wiem, nie śledzę ich poczynań, ale mam nadzieję, że niedługo ujrzy światło jakieś nowe wydawnictwo spod któregokolwiek szyldu chociaż wolałbym coś nowego z Billym Howerdelem na gitarze, bo trzeba przyznać, że zarówno Mer De Noms jaki i Thirteenth Step (o Emotive nie piszę bo głównie covery) to perełki nie raz przeze mnie katowane całymi tygodniami w pewnych okresach życia, no bo trzeba mieć do tego nastrój, a może to album sam go narzuca? Pytań jest sporo, ale odpowiedzieć na nie możemy tylko we własnym towarzystwie...Zespół zawsze mnie czarował i nadal to robi, mimo iż utwory znam praktycznie na pamięć...Nic tylko słuchać ile fabryka dała...

I coś mocniejszego, żeby nie było, że smenty w Was ładuję ;)

wtorek, 1 czerwca 2010

znalezione w internecie...

Szukałem sobie kiedyś w internecie płyty MLB "Apple" i chyba na sklepie Merlin się zatrzymałem...przeczytałem recenzję, napisaną przez jednego z nabywców. Recenzja świetna, pozdrawiam tego człowieka, bo widać, że czuje klimat...Napisał tak:

"Jeśli ktokolwiek potrafi sobie wyobrazić jak połączyć czarne paznokcie Lou Reeda, cekinowe spodnie Davida Bowie i pierwszy zarost na brodzie Eddiego Veddera powinien posłuchać tej płyty. Dżemik babci Pearl siedział sobie jeszcze wtedy jako truskawki czy inne poziomki na krzaczkach, glam rock umierał jak supernova, a ci faceci wrzucili co się dało do melaksera i stworzyli tost, który łączy kromkę lat siedemdziesiątych z kromkę lat osiemdziesiątych z tak pysznym serem z lat dziewięćdziesiątych, że ślinka cieknie chociaż wiek 21 już nam się starzeje. Mniam, mniam, glam, glam. I nie słuchajcie tych, którzy mówią, że Green River, grunge, Seattle, ta płyta to przejście pomiędzy dekadami, ten facet na wokalu, nazwisko nic wam nie powie, bo odszedł, to ostatni z wielkich, Freddie Mercury grunge'u, ci kolesie na gitarach to pierwsi z niedocenionych, ta płyta to drzwi do świata, w którym rock'n'roll rules. Jeśli kiedykolwiek śniła wam się gwiazda rocka to żaden teleskop Heweliusza nie pokaże jej bliżej. I teraz po tym wszystkim co napisałem, powiedzcie mi, że nie słyszeliście jej do tej pory. Nigdy nie odwiedziliście Shangri-la? Gdzie wasz zaginiony horyzont? Wstyd!"

I jest pięknie...