sobota, 23 października 2010

\m/...FROM PAIN TO STRENGHT...\m/



"O Krimh!!!" krzyknąłem... "Ta Krimh"...odpowiedział Bronco Bill "Patrz i jeszcze tu i tu jest Krimh" ;) Ej przecież 75% wczorajszej zbiorowości miało długie baty to się można pomylić...No tak tylko że Vogg, który stał przede mną też został pominięty, ale tak to już bywa na koniec tygodnia, że człowiek zmęczony i nie do końca orientuje się w otaczającej rzeczywistości :)

W każdym razie, było groźnie, oj bardzo groźnie. Szyja, ręce, nogi, plecy, wszystko boli, no i co? Każdy chciałby więcej mimo powyższego. Mini fest przerodził się w prawdziwe metalowe święto. 6 kapel, wysoki poziom, no ale Decapitated to Decapitated i nikt nie mógł podważyć ich panowania wczorajszego wieczoru. Dodatkowa obecność Oriona na scenie i wykonanie "Conquer All" Behemotha dolało oliwy do młynu pod scenicznego. Dobry młyn to taki do którego ludzie boją się wchodzić i tak właśnie było wczoraj ;) Dla mnie wczorajszy wieczór był magiczny z wielu powodów. Koncert, zajebiste towarzystwo, piwo, pizza, wszystko na swoim miejscu. Przypomniały się stare dobre metalowe czasy ;) Niesamowita energia i świeżość tego składu miażdży pod każdym względem...To było to czego potrzebowałem...

Od bólu po siłę... Spoczywaj w spokoju Witoldzie...

\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/\m/

czwartek, 21 października 2010

...wartość publiczna...

O tym, że dla grającego zespołu dobra publika to podstawa nie trzeba chyba nikogo przekonywać...Miło oczywiście gdy jesteśmy zespołem posiadającym własnych, wiernych i oddanych fanów niczym kibice angielskich klubów piłkarskich...Na taką społeczność zasłużył z pewnością Tom Petty & The Heartbreakers. Słuchając również dużo muzyki metalowej człowiek czasami jest pod wrażeniem tego jak zaangażowane są osoby przebywające pod sceną czy też w tzw. "the pit", czyli poprostu młynie ;) Jednak na mnie zawsze największe wrażenie robi to gdy wokalista nie musi nic śpiewać bo ma od tego tysiące innych gardeł...

sobota, 16 października 2010

...muzyczna...sobota...

Jakoś tak wzięło na pisanie, w sumie nie wiem dlaczego, ale mam ochotę wyrzucić trochę z siebie korzystając z wolnego, leniwego i upragnionego weekendu. Zespół, o którym za chwilę napiszę wielokrotnie powraca do mnie w chwilach wytchnienia, uczieczki od zgiełku miasta, zawieszenia się na chwilę. Czasami delikatny, a czasami ostry...Poza tym wkręcający, klimatyczny, tajemniczy i niebanalny muzycznie, brzmieniowo i tekstowo. Kto już zgadł? Portishead...tylko o nim mogła być mowa. Płyta "Dummy" to zjawisko niesamowite, nikt nie zagrał takich dźwięków wcześniej, nikt nie wyśpiewał takich słów w taki sposób jak Beth Gibbons na tej płycie. Poruszanie się szeroką na 100 pasów drogą dźwięków i nastrojów jest niebywale trudne jednak tej zbiorowości społecznej nie robi to najmniejszego problemu...a wszystko na poziomie zupełnie innego wymiaru, innej mentalności muzycznej, wizji muzyki w świecie. Jest to jeden z tych zespołów, których nie da się skopiować a tym bardziej nie powinno się coverować ich utworów bo szczerość przemawiająca przez muzykę i teksty jest tak autonomiczna, że przestępstwem byłoby wykrawać pojedyncze uczucia i emocje z każdego utworu...Do tego dochodzą jeszcze te oczy...pełne... nie wiadomo czego? Ja nie wiem i nie chcę wiedzieć ale są piękne...

I niesamowite wykonanie jednego z "hiciorów":

dla porównania...

Tak dla porównania wykonanie z początku lat '90...love it...

AIC FOREVER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 15 października 2010

TO NIE TAK!!!!!!!!!!!!!!!!

O ile za kapelą Nickelback nie przaepadam zbytnio... - no może pierwsza płyta z utworami "Leader Of Man" czy "Old Enough" jest jeszcze niezła to reszta moim zdaniem krótko mówiąc to porażka (poza paroma utworami) - , to pojawienie się Jerrego Cantrella na scenie z kimkolwiek wzbudza we mnie podniecenie (takie gitarowe oczywiście;) Tak też było w przypadku gdy to na scene został zaproszony pewnego razu wyżej wspomniany osobnik aby złapać parę chwytów i wyśpiewać linie i teksty napisane przez już niestety nie żyjącego Layne'a w utworze "It Ain't Like That". Wykonanie bardzo ciekawe, no bo jednak to nie ten skrzekliwy wokal Pana Stealeya ale Jerry naprawdę daje radę razem z Kroegerem. Utwór wydaje się być zagrany w cięższym klimacie bezpretensjonalnie no i chórki Chada dają czadu ;) Naprawdę dobre, specyficzne wykonanie, no i to zawsze jakaś mała iskierka AIC, które tak bardzo kocham...Where I go is when I feel I'm able...See the cycle I've waited for...It ain't like that anymore...

Nic, tylko słuchać i oglądać...

P.S. nie było mnie ostatnio bo...tak ;)

siup w ten głupi dziób...