wtorek, 14 grudnia 2010

Troche muzyki z garażu...

Każdy ma jakichś idoli, nawet osoby które dzisiaj sprzedają miliony płyt i same są ikonami muzyki, kiedyś marzyły żeby grać lub/i śpiewać tak jak ktoś znany. Jest coś magicznego w pierwszych spotkaniach z muzyką, pierwszych udanych próbach zagrania utworów swoich ulubieńców. Być może dzisiaj niektórzy już tego uczucia nie pamiętają, ale uśmiech i radośc jaką widać na twarzy osoby która własnie nauczyła się i zagrała pierwszy raz "Nothing else matters", "Smells like teen spirit" lub "Smoke on the water" jest niesamowita!

Dlatego dzisiaj chciałem przypomnieć o płytce która, (tylko mnie nie palcie na stosie) dla mnie jest ostatnio najlepszą płytą "metaliki", a dla nich jest zestawem piosenek ich idoli z dzieciństwa (nie tylko, ale głównie). Garage Inc. - cudowne covery, w wykonaniu i produkcji tak żywej, że człowiek czuje jakby był razem z chłopakami i ogladał ich w jakimś tytułowym garażu z piwkiem w ręku na starej wytartej kanapie...

Każdy kto lubi brzmienie gitar znajdzie tu coś dla siebie, jest troche bluesa, punk rocka, metalowych ballad, ostrego grania i soczystych solówek. Wydanie jest dwupłytowe i zawiera aż 27 utworów!

Na pierwszej kawałki nagrane pod koniec lat 90-tych, niesamowicie energtyczne "Sabbra Cadabra", "It's electric" czy mój ulubiony "Mercyful Fate", ten ostatni to zbiór kilku połączonych w jedno utworów zespołu Mecyful Fate (a to niespodzianka!), polecam każdemu, to 11min pięknego grania. Potem mamy jeszcze "Astronomy" (drugi w kolejności na mojej liście), przebój "Whiskey in the jar", oraz coś co jest kwintesencją całej płyty "Tuesday's Gone", bluesowy  utwór Lynyrd Skynyrd, zagrany z gośćmi z takich zespołów jak Alice in Chains czy Faith No More. Właśnie w tych 9 minutach bluesowego grania widac całą radość, jaką niesie muzyka i wspólne granie "w garażu". Jak ktoś na koniec piosenki nie będzie miał uśmiechu na twarzy to znaczy, że jest robotem! lub słucha disco polo! :)

Drugi krążek to głównie punk, utwory nagrane w latach 80-tych, moim zdaniem troszkę gorsze (co wcale nie znaczy, że słabe!), ale za to dużo częściej słychać, że wszystko jest grane na żywo, jest sporo pomyłek, niedociągnięć, które nie są wcale minusem tej płyty tylko nadają jej niepowtarzalnego klimatu. "Last Caress / Green Hell", "Am I Evil?", "Blitzkrieg", przebój zespołu Budgie "Breadfan", czy bardzo niegrzeczny "So What" dają takiego powera, że na przystanku przy minus 20 będziecie skakać w rytm muzyki i machać głowami.

Zapraszam do słuchania








2 komentarze:

  1. "Sabbra Cadabra" (a tak naprawdę "Sabbra Cadabra/National Acrobat") jest fantastycznym coverem. Równie pozytywne co oryginał, tylko jeszcze większy czad :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A propos dobrych coverów Black Sabbath, to tutaj jest wymiatający cover "Sabbath Bloody Sabbath" w wykonaniu Godspeed/Dickinsona. http://www.youtube.com/watch?v=hnfQdMVJDns

    OdpowiedzUsuń