Jadąc ostatnio samochodem przesłuchałem sobie chyba najsłynniejszy album metalowy wszechczasów, czyli "Metallicę", lub częściej "Black Album" oczywistej formacji. Jakoś nigdy nie mogłem się do niego przekonać, ale pomyślałem sobie, że coś musi być na rzeczy, skoro sprzedał się w takim nakładzie i zrobił z wielkiego zespołu metalowego wielki zespół rockowy (rozumiejąc metal jako podzbiór rocka). Więc zarzuciłem Czarny Album jeszcze raz, by sprawdzić "what's all the fuss about"...
Zaczyna się dobrze, wręcz znakomicie - od kipiącego energią "Enter Sandman". Na YT jest taka seria "Classic Albums", w której słynni artyści rockowi wspominają nagrania swoich najlepszych płyt. Jest również Black Album, a w filmie Kirk Hammet prezentuje pierwotną wersję głównego motywu z "Enter Sandman". Posłuchajcie - uzmysłowi to Wam, jak mała zmiana w aranżacji może zrobić z niezłego riffu coś, co wwierci Wam się w duszę i sprawi, że krzesła zaczną Was parzyć w tyłki, a podłoga w stopy.
Drugim utworem na płycie jest "Sad But True", z genialnym, superciężkim riffem. Innymi perełkami na tym nagraniu są dla mnie "Wherever I May Roam", "The Unforgiven", "Nothing Else Matters" i ... tyle. W mojej skromnej opinii jest to krążek rażąco nierówny - mamy arydzieło w postaci wspomnianego "Nothing Else Matters", są świetne numery jak np. "Enter Sandman", ale są też kawałki o których pewnie wielu z nas nigdy by nie usłyszało, gdyby nie nagrał ich zespół o tak wielkiej nazwie - choćby "Don't Tread On Me" i "Through The Never".
Szkoda, że minęły już czasy, kiedy wytwórnie płytowe chciały publikować LP'ki trzydziesto- czy czterdziestominutowe. Taki "Black Album" zyskałby dużo na spójności i ogólnej jakości gdyby ogarniczyć go do sześciu - siedmiu kawałków stojących na poziomie, do jakiego przyzwyczaiła nas Metallica na poprzednich płytach. Zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc takie rzeczy wkładam kij w mrowisko, bo zaraz pojawią się głosy, że można przecież przełączyć kawałki, które się nie podobają... Ale wyobraźcie sobie, że Michałowi Aniołowi we śnie objawił się Wielki Ptak z "Ulicy Sezamkowej" i artysta postanowił go namalować na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. A przewodnik na wycieczce mówi Wam, że jak się Wam nie podoba, to po prostu udawajcie, że go tam nie ma...
Być może jestem banalny w swoich poglądach, ale jest to dla mnie taki trochę album z pogranicza "dobrej" i "złej" Metalliki.
Dobra Metalika, to ta "surowa", napędzana przez Larsa, Jamesa i alkohol. To były czasy prawdziwie rock and rollowego podejścia do grania i to słychać na płytach i tym bardziej na koncertach.
Od Black Albumu do ekipy dołączył producent Bob Rock, mający ogromny wpływ na to, co i jak zespół nagrywał. Brzmienie stało się głębsze, ale trochę łagodniejsze, co możnaby jeszcze uznać za plus. Słuchając "...And Justice For All" momentami zastanawiam się, czy oni tak grają czy to membrana mi w głośniku pękła.
Natomiast za poważny mankament Czarnego muszę uznać barbarzyńskie uproszczenie kompozycji w stosunku do poprzednich krążków. Choć ta zmiana wypłynęła ponoć od samego duetu J & L. Być może zespół padł ofiarą własnego sukcesu - styl zapoczątkowany na "Ride The Lightning" i doskonalony na następnych nagraniach został doprowadzony do perfekcji i członkowie kapeli czuli, że muszą z tego miejsc gdzieś się ruszyć.
Dla mnie w 1991 roku zaczyna się Metallica wielka, ale nie mająca już tej zadziorności i szaleńczości co wcześniej. Ten album rozpoczął, a przynajmniej rozpędził ich przemianę z kapeli o garażowym feelingu w światowego giganta.
Werdykt: Czarny Album to bardzo dobre nagranie, ale od tego zespołu zawsze oczekuję czegoś więcej. Czegoś, co rzuci mnie na kolana. Tutaj tak nie jest. Dla mnie kwintesencją Metaliki pozostają "Master Of Puppets" i "...And Justice For All". Amen.
P.S. W 1984 roku "zespół" Spinal Tap wpadł na pomysł z calusieńką czarną okładką. Wtedy był to żart, a 7 lat później ta idea została wykorzystana przy albumie będącym kamieniem milowym w historii muzyki rozrywkowej. Life is a rollercoaster, my friends... :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz