Skąd mi się to wzięło…
Jadąc autobusem kilka dni temu słuchałem "kill'em all" (głośność na maxa) płytka się skończyła i... i włączyło się coś czego się wcale nie spodziewałem... Michael Jackson.Tak tak, parę tygodni temu znalazłem gdzieś w "empetrójkach" jacksona, przeleciałem przez parę kawałków i zgrałem je na telefon żeby posłuchać ich od trochę innej strony niż do tej pory (głównie chodziło mi o produkcję, ale to inny temat), i tak jakoś sobie leżały i się kurzyły. Pan Dżekson zaczął sobie śpiewać a ja co zrobiłem??? przyciszyłem go bo pomyślałem że usłyszy go ktoś z moich współtowarzyszy podróży…. normalnie kurna było mi wstyd… wstyd, że słucham człowieka który jest ikoną muzyki, sprzedał dźylion płyt na całym świecie i każdy go zna. Nawet na księżycu go znają bo przecież tam był i nauczyli go chodzić po "księżycowemu"…
No to co się właściwie stało? Odezwał się we mnie jakiś prehistoryczny 18 letni metalowiec dla którego słuchanie czegokolwiek oprócz metallicy było grzechem co najmniej tak ciężkim jak nie założenie glanów na imprezę. Tylko że ja już nie mam 18 lat i w glanach już nie chodzę. I w ten prosty sposób w wieku 27 lat doszedłem do wniosku, że chyba mogę (publicznie) słuchać tego co mi się podoba, lub tego co chcę w danym momencie i wstydzić się za to nie muszę. Szybko nie?
W każdym razie MJ został znowu podgłoszony i tak dojechałem do domciu. Wnioski jakieś może? Ludzie słuchajcie sobie czego tam chcecie tylko nie polskiego hiphopu :P bo to nie jest muzyka… :))))) i za kolejne 10 lat raczej zdania nie zmienię, chociaż w wieku 18 lat też się nie spodziewałem że będę miał jacksona i np anię dąbrowską "na uszach".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz